Większość ekspertów zgodzi się jednak, że głównym problemem dzisiaj są moce przyłączeniowe dla OZE. Od wielu miesięcy możemy przeczytać w mediach, że operatorzy systemów dystrybucyjnych odrzucają większość wniosków przyłączeniowych i tylko mały ich ułamek zostaje pozytywnie rozpatrzony. Nie ulega zatem wątpliwość, że potrzebna jest szeroko pojęta rozbudowa sieci - Robert Jan Szustkowski
Zarówno Premier Morawiecki, Minister Moskwa jak i PSE, w swojej komunikacji, zaczęli już otwarcie wskazywać na konieczność przyspieszenia rozwoju OZE w Polsce. Jednym z powodów takiej narracji jest agresja Rosji na Ukrainę i co za tym idzie konieczność zmniejszenia naszej zależności od surowców energetycznych pochodzących od agresora m.in. w związku z sankcjami, które nakładają na niego Zachód w tym Polska.
Czy zapowiedzi rządu i PSE są możliwe do zrealizowania?
Czynnikami przemawiającymi „za” są ambitne plany państwowych spółek energetycznych, dotyczące budowy morskich farm wiatrowych i elektrowni atomowej. Na przesyłanie energii z tych projektów już zarezerwowane są moce w krajowym systemie energetycznym, a także planowane są kolejne inwestycje pozwalające m.in. przesyłać energię z północy na południe Polski.
Niestety, wyżej wymienione źródła nie będą wystarczające do obsłużenia naszego zapotrzebowania na energię chociażby dlatego, że na elektrownie atomową będziemy musieli zaczekać ok. 20 lat od dziś. Polska wciąż potrzebuje rozwoju, przede wszystkim, tych mniejszych i bardziej rozproszonych źródeł odnawialnych, jakimi są fotowoltaika i wiatr na lądzie. Co prawda, wiatr na lądzie został skutecznie zablokowany przez ustawę 10H, ale cały rynek liczy, że z uwagi na sytuację na wschodzie, rządzący rozluźnią te przepisy i tym samym reaktywują ważny segment rynku.
Większość ekspertów zgodzi się jednak, że głównym problemem dzisiaj są moce przyłączeniowe dla OZE. Od wielu miesięcy możemy przeczytać w mediach, że operatorzy systemów dystrybucyjnych odrzucają większość wniosków przyłączeniowych i tylko mały ich ułamek zostaje pozytywnie rozpatrzony. Nie ulega zatem wątpliwość, że potrzebna jest szeroko pojęta rozbudowa sieci.
Kto musi zająć się rozbudową sieci?
Z uwagi na wyjątkowy charakter tego operatora zostawiam na boku PSE. Na polskim rynku mamy zatem 4 głównych OSD – Tauron, PGE, Enea i Energa. Z wyjątkiem Warszawy, to oni pokrywają swoimi sieciami całą Polskę. Niestety operatorzy ci nie zawsze są w stanie realizować inwestycje zapewniające moce przyłączeniowe dla OZE. Są to przecież spółki państwowe o skomplikowanych strukturach organizacyjnych i procedurach, w których rzeczy dzieją się po prostu wolniej i mniej efektywnie.
Z pomocą mogą przyjść prywatni operatorzy systemów dystrybucyjnych tzw. OSDn (Operator Systemu Dystrybucyjnego na własnej sieci dystrybucyjnej). Sukcesy m.in. systemu aukcyjnego OZE oraz systemu dopłat do „prosumenckich” instalacji PV pokazują, że w energetyce możliwe jest osiągniecie szybkich i wymiernych rezultatów, w postaci nowych mocy wytwórczych, dzięki dobrze zaprojektowanemu systemowi wynagradzania inicjatyw na rynku prywatnym. Co więcej, w ostatnim czasie, ceny energii poszybowały w górę do takich poziomów, że system aukcyjnych został w dużej mierze zastąpionych przez mechanizmy rynkowe i gdyby nie ograniczenia w mocach przyłączeniowych po stronie OSD, to OZE w Polsce rozwijałyby się w imponującym tempie. Moglibyśmy być liderem wzrostu tego rynku, w skali Europy – również ku uciesze rządzących.
Niestety prawo energetyczne i rozporządzenie taryfowe, obowiązujące w Polsce, mają dwa mankamenty. Po pierwsze nie pozwalają na obciążanie taryfą dystrybucyjną energii wprowadzanej do sieci przez OZE. Po drugie są niesymetryczne w relacji krajowych OSD (tzw. OSDp) z OSDn w zakresie taryf. Otóż OSDn są obciążani opłatą dystrybucyjną przez OSDp (Operator Systemu Dystrybucyjnego nadrzędny w stosunku do OSDn) za energię pobraną z ich sieci, ale gdy to OSDp pobierają energię z sieci OSDn to symetryczna opłata na rzecz OSDn jest wykluczona przez przepisy.
Powyższe uwarunkowania mają, moim zdaniem, kilka konsekwencji zarówno dla OSDp, OSDn, jak i dla całego systemu. Po pierwsze OSDp jak i OSDn nie są zainteresowane prowadzeniem działalności nastawionej na podłączanie nowych OZE. Zapewne działy przyłączeń u OSDp są premiowane za podłączanie klientów-odbiorców generujących duże wolumeny energii pobranej i co za tym idzie opłat dystrybucyjnych dla tych spółek. W takim systemie po prostu nie ma dostatecznej organizacyjnej motywacji, aby rozwijać segment przyłączeń źródeł. Ponadto nie powstają prywatne, a tym samym sprawne OSDn-y, które mogłyby zapełnić lukę w infrastrukturze przyłączeniowej – gdyby miały ku temu odpowiednią finansową motywację. Obciążając OSDp opłatą dystrybucyjną za pobór energii ze swoich sieci OSDn, mogłyby odbić sobie brak możliwości obciążenia OZE za energię wprowadzoną. To jednak – jak wspomniałem – nie jest możliwe i ostatecznie energia wprowadzona do krajowego systemu energetycznego przez OZE, za pośrednictwem OSDn, jest przysyłana do OSDp a dalej do ich odbiorców końcowych. Ci odbiorcy są obciążani przez OSDp opłatą dystrybucyjną za pobór tejże energii, a same OSDn, finalnie nie otrzymują w tym procesie żadnego wynagrodzenia. Dziś nie ma zatem miejsca na prywatną inicjatywę w obszarze OSD podłączających OZE.
Uważam, że zlikwidowanie chociażby jednego z w/w mankamentów mogłoby ruszyć z miejsca ten obszar rynku i znacząco przyspieszyć rozwój OZE w Polsce.
Robert Jan Szustkowski – ekspert rynku energetycznego.
COMMENTS